Nowy rok większość ludzi przyjmuje z dreszczykiem emocji, podniecenia, wskrzeszonej
nadziei. Jej zasadniczym źródłem jest symboliczne zaznaczenie, że coś się kończy,
ale i coś nowego się zaczyna. To przejście zapowiada zmianę, która w subiektywnym
odczuciu wykracza daleko poza modyfikację w cyfrowym zapisie roku. Pożądane
i oczekiwane zmiany wyrażamy w noworocznych życzeniach marzeniach oraz postanowieniach.
Najbardziej popularne, spotykające się z entuzjastyczną akceptacją osoby, której
je składamy, jest życzenie szczęścia. Przy czym szczęście dla różnych osób oznacza
coś zupełnie innego.
Dla Magdy szczęściem będzie w najbliższym roku skończenie studiów, znalezienie
dobrej pracy oraz dalej bycie zakochaną i kochaną przez Adama.
Dla Marka szczęście oznacza, że awansuje, zostanie doceniony w pracy i wreszcie
jego od lat rozchybotane poczucie własnej wartości zostanie trwale naprawione.
Dla Zosi szczęście to polepszenie małżeństwa jej siostry i dogadanie się z najmłodszą
córką, z którą już od wielu miesięcy toczy bolesne emocjonalnie boje.
Co zrobić, by te pożądane przez nas zmiany nastąpiły?
Większość z nas liczy na szczęśliwy uśmiech losu i magiczną moc pragnienia.
Inni próbują losowi pomóc i właśnie o tym, jak możemy to zrobić, kilka słów.
Oto generalny scenariusz dla osób chcących aktywnie pomóc losowi tak, by nowo zaczęty rok przyniósł upragnione zmiany:
Magda jest na ostatnim roku pedagogiki i dość dokładnie wie, co chciałaby robić-
pomagać ludziom, najchętniej pracować z młodzieżą zagrożoną. Gdy mówi "dobra
praca" to myśli-ciekawa, nieźle płatna i oczywiście w "fajnym" zespole.
Wie też, iż szansa na zatrudnienie osób kończących studia i bez żadnych doświadczeń,
a ona się do takich zalicza, są prawie żadne. Gdy dochodzi do ustalania, który
z tych trzech elementów składających się na dobrą pracę jest najważniejszy,
okazuje się, że jednak nie pieniądze i nie kontakty, ale to, by mogła pracować
z ludźmi potrzebującymi pomocy.
Na pytanie, co mogłoby zwiększyć jej szansę na pracę, pada odpowiedź - doświadczenie.
Czy mogłaby je zdobyć w tym roku? Najpierw neguje taką możliwość, bo wszelkie
szkolenia są bardzo kosztowne, ale potem pojawia się pewien pomysł.
W pracy magisterskiej Magda chce się skoncentrować na tym, jak zagrożona młodzież
funkcjonuje w kontaktach z rówieśnikami. Dotychczas planowała to zrobić, dając
swoim badanym do wypełnienia testy; ich odpowiedzi byłyby podstawą do napisania
pracy. Ale ma też inną możliwość. Mogłaby przyjrzeć się tym relacjom poprzez
aktywną obserwację ich przebiegu. Oznacza to nieporównywalnie większy wysiłek
czasowy i psychiczny. Musiałaby, przez kilka miesięcy, spędzać w ośrodku dwa,
trzy popołudnie tygodniowo. Jej koleżanka, gdy podzieliła się z nią swoim pomysłem,
jęknęła ze współczucia. Magda jest świadoma, że taki na taki tryb przygotowywania
pracy musi poświęcić cały swój czas wolny, ale wtedy zainwestuje nie tylko w
pracę magisterską, ale też w zbieranie zawodowych doświadczeń. Ma pewną, znikomą
szansę, że gdy młodzież się z nią oswoi, być może będzie mogła uczestniczyć
w grupowych spotkaniach terapeutycznych, być może dyrektor ośrodka zgodzi się
na jej wolontariat, a wtedy szansa na etat rośnie.
Dokonując takiej przymiarki do przyszłości, Magda uświadamia sobie, że czekając
na ewentualny etat, pracowałaby bez wynagrodzenia, ale nie mając pracy w ogóle,
też byłaby go pozbawiona. Już od pewnego czasu zarabia niewielkie kwoty, dając
korepetycje, więc mogłaby to robić dalej.
Następnym koniecznym i konkretnym krokiem będzie zaplanowanie przez nią sposobu
realizacji swoich planów, czyli ustalenie, co zrobi i kiedy... Na najbliższym
seminarium porozmawia z promotorem o swojej decyzji realizacji pracy w wersji
ambitnej, jeszcze w tym tygodniu pójdzie na rozmowę do ośrodka itd. itp.
Marta w swoim myśleniu o szczęściu przeszła daleką drogę, ukonkretniając, co
jest jej potrzebne i jak to zrobić, by szczęście stało się osiągalne
Szczęściem dla Zosi byłaby poprawa stosunków w małżeństwie siostry oraz dogadanie
się z córką.
Pierwsze z życzeń Zosi należy do tych spoza kręgu jej wpływów. Oczywiście ma
możliwość wyrażenia własnego oglądu sprawy; gdyby była o to poproszona, ale
ma znikomą szansę, by wpłynąć na relację siostry i szwagra. To jest sprawa poza
zakresem jej możliwości.
Drugie swoje życzenie wyraża " by córka znormalniała".
Dotychczasowe próby wywarcia nacisku na córkę, by zachowywała się zgodnie z
wyobrażeniami Zosi, mimo stosowania różnych strategii /szantażu, kary, wzbudzania
poczucia winy/, nie powiodły się. Tak więc oczekiwanie Zosi, by córka była "grzeczna
jak dawniej", wydaje się nieosiągalne. Zosia pytana o to, co dla niej byłoby
do przyjęcia i stanowiłoby sygnał dobrej zmiany, formułuje inny cel: " Wzajemne
przedstawienie własnych oczekiwań i pokazanie intencji, którym służą, czyli
tak naprawdę próba zrozumienia się".
Warto rozważyć wariant spotkania innego niż dotychczas i odpowiednio się do
niego przygotować; na przykład zapewniając sobie kilka wcześniejszych rozmów
w tej sprawie z kimś, kto pomoże matce poprzyglądać się żądaniom córki z innej
perspektywy niż tylko "roszczeń rozwydrzonej smarkuli" Oczywiście może w tej
roli wystąpić ktoś z przyjaciół, byle nie takich, którzy upatrują sens przyjaźni
w potakiwaniu, bądź którzy mają podobne kłopoty z dziećmi, bo wówczas spotkanie
mogłoby się zamienić w rozmowę potwierdzającą słuszność pretensji matki, wtedy
może być dla niej źródłem gorzkiej satysfakcji, ale na pewno nie ułatwi porozmawiania
z córką w sposób odmienny od poprzednich. Dobry kontakt, być może z psychoterapeutą,
miałby służyć ekspresji nagromadzonych negatywnych emocji po to, by Zosia mogła
dotrzeć do żywych, ale stłamszonych teraz emocji miłości i troski o córkę, ale
także by mogła przyjrzeć się i zaakceptować inny wariant interpretacji oczekiwań
córki i przygotować się do negocjacji
Marek chciałby, aby go doceniono. Wyrazem tego byłaby podwyżka uposażenia,
której nie otrzymał od dłuższego czasu, mimo poczucia własnej kompetencji i
rzetelności. W jaki sposób Marek mógłby pomóc losowi?
Pytany o to odpowiada, że nie wie. Może dyrektor sobie o nim przypomni... Takie
stanowisko jest biernym czekaniem na mało prawdopodobny uśmiech losu. Warto
podjąć rozmowę z dyrektorem. Ta perspektywa trochę przeraża Marka. Powstrzymuje
go obawa przed "wychylaniem się". Boi się, że dyrektor odbierze jego słowa jako
krytykę lub atak, a on może usłyszeć, że na jego miejsce jest wielu innych,
itd....negatywna wizja nie ma końca.
Oczywiście taka możliwość istnieje, więc rozmowa musi być przeprowadzona bardzo
umiejętnie, a Marek powinien się do niej starannie przygotować. Oznacza to potrzebę
zmniejszenia lęku, spreparowanie właściwego tekstu, który eksponowałby walory
Marka, ale nie zawierałby krytycznych uwag pod adresem przełożonego, a także
tego, by Marek umiał przekonać dyrektora do swoich racji. Warto również zastanowić
się nad wariantem, gdy dyrektor, z istotnych powodów, np. kondycji finansowej
firmy, odmówi mu podwyżki.
Zastanawiając się nad tym, Marek uświadamia sobie, że nawet jeżeli nie dostanie
podwyżki, ale dyrektor da wyraz swojego uznania dla jego pracy, to także go
usatysfakcjonuje. Będzie zadowolony również z faktu, że odważył się i przeprowadził
tę rozmowę w zaplanowany i przećwiczony wcześniej sposób.
Szukając sposobu na "pierwszy krok w kierunku wybranego celu", Marek decyduje
się na odbycie treningu asertywności.
Opisałam wyżej, w jaki sposób Magda, Zosia i Marek zamierzają aktywnie zainwestować
w realizacje swoich pragnień i oczekiwań.
Nowy rok to także bardzo zachęcający moment do podejmowania różnych postanowień.
Dorota co roku obiecuje sobie, że teraz już na pewno będzie się codziennie gimnastykowała
oraz miała kontrolę nad tym, co i ile je, by zabłysnąć smukłą, zgrabną sylwetką
gdy wreszcie zacznie się lato. Jednak, w głębi siebie, obawia się, że zapału
wystarczy jej na najbliższy tydzień, a potem wszystko wróci do niepożądanej
normy. I tak się pewnie stanie, jeżeli Dorota nie postara się pomóc sobie w
realizacji noworocznych postanowień. Wie, co chce osiągnąć, chociaż nieprecyzyjnie,
bo smukła sylwetka oznacza dla niej stratę 1, 3, 10 kilogramów. Ostatecznie
ustala, że uzna, iż osiągnęła pożądany cel, gdy waga wskaże 55 kg i będzie stabilna
lub z tendencją do obniżania się. Pytana, po co chce być szczupła, najpierw
podaje kilka ogólników, ale po namyśle dochodzi do wniosku, że szczupłość stanowi
dla niej sygnał atrakcyjności, podwyższa jej samoakceptację oraz wyraźnie zwiększa
poczucie własnych skuteczności.
Na pytanie, czy stan pożądany jest w zakresie jej możliwości, Dorota odpowiada:
"no tak, jeżeli wytrwam, jeżeli starczy mi siły woli". Bardzo ważnym elementem
jest ustalenie, co takiego, jakie sytuacje, uczucia czy myśli skłaniają ją do
ulegania pokusie nadmiernego jedzenia.
Czasami to pokusa i grzech jednej chwili, na przykład atrakcyjnie pachnące ciastko,
ale ta "mała wpadka" często pociąga za sobą lawinę jedzenia, zupełnie jak drobna
kulka śniegowa, tocząc się w dół, olbrzymieje w oczach. Dlatego jest bardzo
ważne, by Dorota znalazła dla siebie odpowiedź na pytanie: jeżeli już dojdzie
do "wpadki jedzeniowej" /pojawienia się kulki śniegowej"/, to w jaki sposób
zahamuje dalsze objadanie się "za karę lub z poczucia własnej beznadziejności.".
Co może wówczas zrobić, co lub kto jej w tym pomoże?
Dopóki nasze nawet najżywsze pragnienia i marzenia pozostają na poziomie marzeń,
dopóty szansa na ich spełnienie jest znikoma. Ale już wówczas, gdy zastanawiasz
się, co ci da osiągnięcie celu, co to dla ciebie o tobie będzie znaczyło, gdy
twoje marzenie się zrealizuje, uaktywniasz w sobie chęć, motywację. Wzbudzasz
w sobie siłę i energię do działania. Ale to jeszcze za mało, by dojść do celu.
Potrzebujesz t szczegółowego, uczciwego względem siebie, to znaczy nie nadmiarowego
planu realizacji, czyli wykaz tego, co każdego dnia będziesz robił, krocząc
do upragnionego celu. Nie bądź przesadnie ambitny- bardzo wyśrubowane normy
dzienne to potencjalny autosabotaż w ten sposób stwarzasz zagrożenie śnieżnej
kulki i narażasz siebie na porażkę.
No i oczywiście znajdź swój własny, atrakcyjny i przyjemny dla ciebie sposób,
w jaki będziesz nagradzał siebie po sukcesie poszczególnych etapów. Jeżeli zrobisz
wszystko rzetelnie, może się okazać, że uda ci się to, czego wcześniej na próżno
próbowałeś wiele razy.
Jedna z moich młodocianych klientek bardzo chciała mieć samochód, niekoniecznie nowy, mógł być nawet nieco używany, ale atrakcyjny. I ponieważ bardzo chciała mieć samochód, to swoje pragnienie traktowała jako intuicyjny wskaźnik, że coś takiego się stanie, i nie liczyło się, że nie wiedziała, co i jak, ale czuła, że na pewno jej pragnienie się spełni. No i czekała z niecierpliwością, odliczając dni mijające bez cudu. I nic nadzwyczajnego się nie zdarzyło, bo w wielu cudach mamy do odegrania pewną istotną, aktywną rolę, bez podjęcia której cud się nie ziści.
Autorka jest profesorem Uniwersytetu Łódzkiego, psychoterapeutą w Instytucie Psychologii Zdrowia.