Dawniej jako "pewny" środek na alkoholizm uznawano długie pobyty w szpitalach, 
  pracę w przyległych gospodarstwach pomocniczych (każdy szanujący się odwyk miał 
  swoją specjalizację), później zaczęła dominować farmakoterapia. U wielu era 
  antabusu i esperalu do dziś budzi dobre wspomnienia. Od ponad dziesięciu lat 
  zaczęła królować psychoterapia uzależnienia. Nie oznacza to jednak, że staliśmy 
  się wolni od myśli o szybkiej i taniej terapii, zwłaszcza teraz, kiedy bieda 
  i Kasy Chorych zmuszają nas do oszczędności. 
  Leczenie alkoholików uruchamia u terapeuty różne działania zmierzające do uzyskania 
  poprawy w funkcjonowaniu pacjenta. Głównymi celami leczenia jest: uzyskanie 
  świadomości choroby, zdobycie podstawowych umiejętności zachowywania abstynencji 
  i uzyskanie wglądu w sposoby własnego funkcjonowania. O ile etap podstawowy 
  (intensywny) programu psychoterapii uzależnienia od alkoholu pozwala, w ograniczonym 
  zakresie, na pewną unifikację oddziaływań, to na etapie pogłębionym jest to 
  już trudne, a często może być szkodliwe. Na tym etapie psychoterapii, oprócz 
  wątków typowo alkoholowych, konieczna jest koncentracja na czynnikach osobowościowych 
  i różnicach indywidualnych. To właśnie sprawia, że pacjent zaczyna pokazywać 
  nam swoje indywidualne oblicze zza standardowych "alkoholowych objawów" myślenia, 
  zachowania i przeżywania. 
  W swojej praktyce zawodowej często możecie spotkać alkoholika, który przez wiele 
  miesięcy utrzymuje abstynencję i w jakimś zakresie realizuje swój program zdrowienia. 
  Pojawienie się u niego tzw. "problemów trzeźwego życia" często bywa niezrozumiałe 
  dla terapeuty jak i samego pacjenta. Kojarzone jest wówczas przede wszystkim 
  z "Nawrotem". Chęć udzielenia skutecznej pomocy przez zdesperowanego terapeutę 
  równie zdesperowanemu pacjentowi sprawia, że siłą rzeczy najrozsądniejszą propozycją 
  wydaje się wówczas procedura zapobiegania nawrotom wg... "Nawrót" staje się 
  w tym momencie magicznym słowem, które ma stanowić odpowiedź na wszelkie problemy 
  - taka reakcja stwarza jednak niebezpieczeństwo uproszczeń. Jest to bowiem kolejna 
  unifikacja działań, każdemu po równo, bez konieczności wnikliwej analizy osobistej 
  sytuacji pacjenta. 
Pamiętacie pewnie Marka Ch. , którego historię opisaliśmy w poprzednim artykule. Pokazuje nam ona, jak łatwo ulec schematom w myśleniu o pacjencie i terapii. Przyzwyczajamy się w naszej pracy zawodowej do wielu porażek, budując w sobie przekonanie; "przecież wszystkim nie da się pomóc". Pewnie to prawda, tylko że czasami warto się zatrzymać i zastanowić, czy aby zbytnio nie ujednoliciliśmy naszego podejścia do pacjentów. Czy aby najlepsze procedury nie zastąpiły naszego myślenia o pacjencie, poznawania go i stosowania przemyślanych strategii oddziaływań, które mają pomóc nam zrozumieć pacjenta, a jemu zrozumieć istotę swoich trudności.
Punktem wyjścia do psychoterapii na etapie pogłębionym jest psychologiczna 
  sylwetka pacjenta, którą powinniśmy sobie nakreślić:
  Najczęściej nasz pacjent nie rozumie swojej sytuacji - jest świadomy jedynie 
  faktu, że "nie układa mu się" w różnych dziedzinach życia, co wywołuje frustracje 
  i napięcie. Marek wiedział tylko, że w pracy mu się nie układa, a w domu nie 
  wspierają jego trzeźwienia i coraz częściej dawał ponieść się złości.
  Mimo wielu godzin terapii brakuje mu nadal umiejętności - najczęściej wykorzystał 
  już bezskutecznie swój repertuar zachowań. Brak efektów pogłębia napięcie. Marek, 
  pomimo że nauczył się sporo nowych umiejętności; min. asertywnych zachowań, 
  radzenia sobie ze złością, odmawiania, komunikowania się, to nadal nie dysponuje 
  umiejętnościami potrzebnymi do podjęcia zasadniczej zmiany. Brakuje mu umiejętności 
  patrzenia na siebie i efekty swego działania z meta poziomu.
  Najczęściej nasz pacjent nie wie, co miałby zmieniać - jest przekonany, że jego 
  starania i wszystko, co zrobił jest nieskuteczne z powodu niezależnych od niego 
  zewnętrznych czynników. Ta sytuacja może przyczyniać się do dalszego zaburzenia 
  w funkcjach samoregulacyjnych u Marka i prowadzić do utrwalania się objawów 
  wyuczonej bezradności. Marek nie dostrzega związków pomiędzy swoimi działaniami 
  a pozytywnymi efektami, skutkami swego działania.
  Nadal reaguje nałogowo na trudności - poprzez silne dążenie do redukcji napięcia 
  utrwalają się schematy utrudniające wyjście z sytuacji. W poprzednim artykule 
  wykazaliśmy, że Marek reaguje nałogowo i sam zwalnia się z pracy, ucieka z domu 
  lub podejmuje kolejną próbę terapii.
Postępowanie terapeutyczne w takich sytuacjach również można opisać w kilku krokach. Zdajemy sobie sprawę, że może będzie to zbyt duże uproszczenie, jednak wymogi artykułu zmuszają nas do zastosowania pewnych skrótów.
  
 
  
  Pierwszym krokiem w wyjściu z opisanej przez nas pułapki nałogowych schematów 
  jest:
 - dotyczyć ona powinna różnych obszarów funkcjonowania psychologicznego tzn. 
  uczuć, myślenia, obrazu siebie i zachowań. Rozpoznanie sposobu przeżywania, 
  odkrywanie zniekształceń w ocenie problemów życiowych, a także problemów samooceny 
  pozwala na określenie konsekwencji funkcjonowania nałogowych mechanizmów. 
  W autodiagnozie, jaką będzie dokonywał pacjent, warto zwrócić jego uwagę na 
  następujące elementy:
  * Jak przeżywa napięcie? 
* Co wtedy czuje?
* Co myśli w tej sytuacji?
* Jak się zachowuje?
* Jakie pojawiają się konsekwencje?
* Jakie są efekty jego działania? 
  Należy też ocenić, na ile trudności wynikają z rzeczywistych problemów - czynników 
  obiektywnych, a na ile z interpretacji tych problemów.
  Jak pacjent radzi sobie z konsekwencjami swoich działań?
  Marek na tym etapie terapii bardzo drobiazgowo opisywał swoje funkcjonowanie, 
  zwłaszcza myśli, uczucia i zachowania. Pozwoliło mu to zobaczyć, jaki rodzaj 
  myślenia jest racjonalny, a jaki irracjonalny. Analiza poszczególnych sytuacji 
  życiowych dała mu obraz konsekwencji swoich działań i własnych reakcji na nie.
- dokonuje się poprzez szczegółową analizę sytuacji trudnych, szczególnie ważne są sposoby zachowania oraz interpretacje towarzyszących okoliczności. To, w jaki sposób pacjent myśli o swoich trudnościach, jest odzwierciedleniem obrazu świata i samego siebie. Istotnym elementem w terapii było również wydobycie na jaw wszystkich przekonań Marka na temat swojego funkcjonowania, świata, przyszłości i innych ludzi. Pozwoliło nam to zinterpretować jego rzeczywiste trudności. Jemu umożliwiło myślenie w inny niż dotychczas sposób o swoim życiu i problemach.
 - to przede wszystkim zrozumienie, iż podstawową intencją dotychczasowych 
  działań nie jest rozwiązanie problemu, lecz doświadczenie ulgi. Działania zmierzające 
  do redukcji napięcia są wyuczonymi sposobami radzenia sobie, które niekiedy 
  bywały nawet skuteczne. Jednak ich mechaniczne stosowanie, bez zrozumienia swojej 
  sytuacji, nie może dawać pozytywnych efektów, chociaż sprawia wrażenie "robienia 
  co w mojej mocy". Zrozumienie mechanizmu funkcjonowania nałogowego schematu 
  było teraz kwestią czasu. Teoria nałogowych schematów została odkryta przez 
  Marka w swoim własnym działaniu. Jest to bardzo trudny i bolesny moment dla 
  pacjenta, kiedy dochodzi do wniosku, że to on sam podcinał sobie gałąź. Terapeuta 
  także powinien być tutaj uważny, aby to odkrycie nie zakończyło się jak wszystkie 
  inne działania; czyli doznaniem ulgi i włączeniem go do nałogowego schematu.
- badanie konsekwencji życiowych powstających w wyniku działania schematu jest 
  istotne dla budowania motywacji do zmiany. Trudność polega na tym, że z punktu 
  widzenia pacjenta większość konsekwencji to nie efekt "nałogowego funkcjonowania", 
  ale niesprzyjających okoliczności i działania (bądź zaniechania działania) przez 
  innych ludzi. Decyzja o zmianie dotychczasowego schematu możliwa jest dopiero 
  po uporaniu się z dotychczasową wizją problemu. Rozstawanie się Marka z własnymi 
  przekonaniami na temat nieżyczliwości pracodawcy, złej woli żony itp. było żmudną 
  pracą, która stopniowo przynosiła efekty. Marek dopuszczał już inną wersję wydarzeń 
  i swój aktywny udział w nich. 
- to kolejny krok w kierunku konstruktywnego rozwiązania właściwego problemu. 
  Pacjent na tym etapie ma wybrać pomiędzy dotychczasowym zachowaniem zmierzającym 
  głównie do szybkiej redukcji napięcia, a zachowaniem zmierzającym do realizacji 
  konstruktywnego celu. Niekiedy to cel odległy, a tym samym gratyfikacja zostaje 
  odroczona w czasie. Należy liczyć się w tym miejscu z ograniczeniami wynikającymi 
  z cech osobowościowych i różnic indywidualnych - niekiedy konstruktywne cele 
  są dla pacjenta nieosiągalne bez pewnych psychologicznych umiejętności. Należy 
  w takiej sytuacji określić deficyty i możliwości ich uzupełnienia. Najtrudniejsze 
  zadanie dla Marka to właśnie realizacja dalekosiężnego celu. Uznał, co prawda, 
  że to, co robił, to unikanie odpowiedzialności za wypełnianie roli ojca, męża 
  i pracownika, jednak trudno mu było wyobrazić sobie, jak ten cel osiągnie. Jego 
  cechy osobowościowe, charakterystyczne dla osób zależnych i pewne cechy indywidualne, 
  takie jak wysokie zapotrzebowanie na stymulację, zewnątrzsterowność, mała odporność 
  na stres i frustrację, potrzeba uzyskiwania szybkiej gratyfikacji nie sprzyjały 
  uzyskaniu założonego celu. Marek miał także wiele cech, które mogły dopomóc 
  mu w realizacji założeń. Jego długa abstynencja, wnikliwość intelektualna, optymizm 
  i wyraźnie ukształtowane wartości były niewątpliwymi sprzymierzeńcami w zmianie. 
  Okazało się także, że jego pewna sztywność mogła zostać również pozytywnie wykorzystana 
  do realizacji kolejnych kroków w zmianie. 
- w zależności od natury problemu stosujemy w tej fazie psychoterapii różne 
  strategie pracy terapeutycznej. Jak wspominaliśmy w poprzednim artykule, terapeuta 
  towarzyszy pacjentowi w poszukiwaniu nowych sposobów funkcjonowania, jednak 
  nie może go wyręczać ani poprzez podsuwanie mu konkretnych rozwiązań, ani poprzez 
  jednoznaczną ocenę jego pomysłów czy zachowań. Na tym etapie pracy Marek konsumował 
  to wszystko, czego nauczył się na rozlicznych treningach, wykładach i co sam 
  praktykował w życiu. Terapeuta zaś miał niebywałą przyjemność w obserwowaniu, 
  jak zaczyna twórczo wykorzystywać swoje zasoby, jak bezproduktywnie dotychczas 
  gromadzone informacje i umiejętności zaczynają być wykorzystywane w nowy sposób. 
  Takie odkrycia dokonywane przez pacjenta są naprawdę możliwe.
  Podsumowując pracę z pacjentem, należy jeszcze kilkakrotnie powrócić do wprowadzanej 
  przez pacjenta zmiany. Monitorowanie zmian, jakie realizuje pacjent w swoim 
  postępowaniu, powinno się dokonywać również w obecności terapeuty. Umiejętność 
  do przyglądania się swojemu postępowaniu, funkcjonowaniu z metapoziomu jest 
  trudną sprawą. Niektórzy pacjenci nie są w stanie jej osiągnąć. Warto jednak 
  próbować i stwarzać okazje do oglądu samego siebie. Na kilku seminariach, które 
  wspólnie prowadziliśmy, najciekawszym momentem było odkrywanie przez terapeutów 
  swoich własnych nałogowych schematów. To dobra droga do zrozumienia sposobu 
  pracy z uzależnionymi pacjentami, który Wam proponujemy.